Minęło już parę dni od mojego ostatniego wpisu. Nie dopadł mnie jednak ponownie głód. Raczej praca i codzienność. Nie potrafiłem znaleźć w sobie dość weny aby napisać coś tutaj, chociaż zawsze jest o czym pisać. Tych, którzy przestraszyli się, że dzieje się ze mną coś złego przepraszam. Faktycznie moje ostatnie wpisy mogły zasiać niepokój. Ale mówię Wam: jest dobrze ! Tak jak pisałem na końcu poprzedniego posta: czuję się nawet mocniejszy i spokojniejszy. To było doświadczenie które utwierdziło mnie w wierze, że mogę dać sobie radę. Mówiłem też o tym na zajęciach. Pomogło. Ale na pewno będę unikał już sytuacji które mogą mi takie coś zafundować.
W zeszłym tygodniu mieliśmy też ciekawe zajęcia o których chciałem napisać trochę, był to tzw. "litraż". Dla niewtajemniczonych powiem tylko krótko, że chodzi o obliczenie ile w życiu wypiliśmy alkoholu. Słyszę głosy niedowierzania, że czegoś takiego nie da się obliczyć. Macie rację: dokładnie nie można tego wyliczyć ponieważ nie odkładałem każdej wypitej butelki w piwnicy. Ale w przybliżeniu jest to możliwe. I to w dość dużym przybliżeniu. Jak się okazuje, wystarczy nieco pracy, wysilenia szarych komórek ( tych które jeszcze zostały ) i da się to zrobić.
Wyszło tego sporo jak się domyślacie...Ale nie samo "odkrycie "ilości wypitego alkoholu jest najciekawsze. Ci, których najbardziej może zaboleć utrata kilku banknotów w portfelu mogą sobie to przeliczyć na pieniądze. Ufff....niezła kwota. W życiu nie miałem tyle jednorazowo na koncie...Ale dla mnie osobiście też nie to jest najbardziej bolesne. Otóż można sobie to przeliczyć na okres kiedy byłem wyłączony z życia. Kiedy mnie nie było praktycznie. Kiedy byłem jak to ktoś określił " po ciemnej stronie księżyca". Wyszło mi ponad siedem lat ! Taki okres mogę sobie wykreślić z życiorysu. Któryś z nas buntował się i mówił, że to manipulacja, że wcale picie go nie wyłączało z życia. Ale on chyba zupełnie jeszcze nie może pogodzić się z faktem kim jest. Mnie to powaliło powiem szczerze. To właśnie mnie najbardziej zabolało. Może dlatego nie pisałem bo musiałem jakoś się z tym oswoić. Z faktem, że wracam dopiero z księżyca...