Dzisiaj już jest w porządku. Minęło. Poradziłem sobie. ale muszę przyznać, że było ciężko i dziwnie bardzo się czułem. Na terapii przygotowano mnie do tego, że może nadejść i jak sobie w takich sytuacjach radzić. Sądziłem jednak, że może uda się, że mnie to nie dotknie.
Tymczasem wczoraj czułem się przez cały dzień bardzo źle. Byłem pobudzony, czułem napięcie, momentami nawet złość. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Nawet więcej - nie potrafiłem zmusić się do zrobienia czegokolwiek. Miałem zaplanowanych parę rzeczy i nic z tego nie zrealizowałem...Wziąłem prysznic, odśnieżyłem przed domem, najadłem się do granic możliwości i poszedłem na spacer. Wróciłem i było już lepiej. Brakowało mi kogoś z kim mógłbym pogadać o tym wczoraj. Dzwoniłem w parę miejsc ale każdy był w pracy. Szukałem mitygnu ale w warszawie był o 13.00 na Poznańskiej a następne o 17.00. Do siedemnastej to ja już mogłem leżeć pijany. Na szczęście tak się nie stało.
Teraz można powiedzieć, że jestem zadowolony, ze mi się to przytrafiło już. Mam to za sobą, poradziłem sobie i czuję, że jestem przez to silniejszy. Wiem, że można przetrwać i jeżeli zdarzy się jeszcze kiedyś to będę podchodził do tego z większym spokojem. W poniedziałek opowiem o tym na terapii.
jak tam...? milczysz od kilku dni, wierzę, że głód jednak tobą nie zawładnął. :)
OdpowiedzUsuńNie:) Wszystko jest w porządku. Sporo pracy miałem i już brakowało czasu i weny do pisania.
OdpowiedzUsuń